Ostatnie szkarłatne blaski gasły na niebie, gdy doszliśmy do celu.
Zatrzymano nas na dużych odłamach skał.
Przewódcy i obrońcy oglądali nasze nowe legowisko.
Nareszcie powrócili i prowadzili nas dalej.
Nocowaliśmy wczoraj w jaskiniach. Są to głębokie otwory w górach.
Strzechy miały z kamieni.
Było twardo i niewygodnie. Płakałam głośno. Czułam nieznośny ból w bokach. W ciało przy każdem poruszeniu wpijały się ostre kamienie… Tęskniłam do naszej chatki, do posłania z puchu i miękkich traw.
Wieczorem huczało coś straszliwie i błyskało.
Byłam bardzo nieszczęśliwa.
Mnóstwo antylop przebiegało sawannę i skubało świeżą, soczystą trawę.
Słonie wyciągały trąby, zrywając młode liście i blado-zielone pędy drzew.
W nocy nad ziemią znowu mknęła burza.
Ulewa szalała do rana. Migały błyskawice i toczył się po niebie grzmot. Od huku kamienie zrywały się ze szczytów gór i z łoskotem spadały nadół.
Drżałam ze strachu i z zimna…
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8a/PL_Ferdynand_Antoni_Ossendowski_-_%C5%BBycie_i_przygody_ma%C5%82pki.djvu/page60-1024px-PL_Ferdynand_Antoni_Ossendowski_-_%C5%BBycie_i_przygody_ma%C5%82pki.djvu.jpg)