Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Chcemy tam bandę rozbójników złożyć — a ty... Moor poziera na niego osłupiałym wzrokiem.
Szwajcer. Ty będziesz dowódcą naszym! Musisz naszym dowódcą zostać.
Szpigelberg rozgniewany rzuca się na krzesło. Niewolnicy i babiarze!
Karol chwytając za ramię Rollera. Kto ci to słowo podszepnął? słuchaj, chłopcze! Z twojej ludzkiej duszy tyś go sam nie dobył! Kto ci to słowo podszepnął? Tak, przez śmierć tysiącramienną! Tak chcemy! tak musimy! Pójdziemy na rozbójników! musimy! Pomysł do uwielbienia! Rabusie i zbójcy! Na moją duszę żywą, będę waszym dowódcą!
Wszyscy z wrzaskliwym okrzykiem. Niech żyje dowódca!
Szpigelberg zrywając się na stronie. Póki go nie sprzątnę!
Karol. Hej! to mi jakby katarakta z oczów opadło. Co za głupiec był ze mnie, com chciał do klatki powracać. Mój duch czynów spragniony, mój oddech wolności. Zbójcy, rozbójnicy! temi słowami prawo pod moje stopy się zwinie. Ludzie ludzkość mi skradli, gdym się do ludzkości odwoływał; precz więc odemnie, litości ludzka i pobłażenie! Nie mam już ojca, miłości już nie mam; we krwi i śmierci zapomnę, że coś dawniej miałem drogiego! Chodźcie! Chodźcie! O, ja straszliwą sprawię sobie rozrywkę! — Rzecz