Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

A wszak Pestel miał dość tortur w kazamatach, wszak na głowie dwie krwawe obręcze znaczyły jeszcze uścisk pierścienia żelaznego, wszak nie żałowano mu ani węgli ani kleszczy.
W pół godziny medyk zaraportował Kutuzowowi śmierć. Ciała obcięto ze stryków. Pestel rzężał. Nie dociekano się przyczyny, na ciała czekały worki z kamieniami, wóz, a dalej barka i fala morska…
Lecz, prócz dekabrystów sprzysiężonych, byli jeszcze żołnierze, był cały pułk moskiewski, byli lejb-grenadjerzy, marynarze gwardji… Ci nadewszystko pierwszą dziesięcinę złożyli na placu, przed senatem. A potem, bez sądu i dochodzenia, bez wyroków i spisywania nazwisk wybrano kilkunastu energiczniejszych i zatopiono na pełnem morzu… — Potem jeszcze, według uznania „wiernych“ Mikołajowi, oficerów, wyprawiono całą partję na Syberję… a resztki ustawiono nazajutrz na placu przed Zimowym Dworcem…
Mikołaj wyszedł ku winnym buntu, wyszedł w roli cara-ojca i zawołał pamiętne:
— Na kolana!…
Nieszczęśliwi żołnierze, czując wiszący nad ich głowami stryk — padli na twarz przed cesarzem…
I Mikołaj im przebaczył wspaniałomyślnie.
Łaskawość cesarska rozległa się po całej Europie i huczało podobno jeszcze wówczas, gdy ci „ułaskawieni“ ginęli jeden po drugim na straconych placówkach kaukazkich… Bo wszyscy prawie zbuntowani zostali powoli wytraceni.
I ta podniosła tragedja, mimo swego ogromu, przeszła niespostrzeżenie, przeszła cicho… Nikt się nad nią nie zastanowił, nikt ani przypuszczał, aby ona miała się stać posiewem pokoleń mścicieli…