Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

Dekabryści nawet nie zajęli dłużej Europy, nawet nie zdobyli u Zachodu żywszego słowa współczucia…
Oczy wszystkich zwrócone były na Mikołaja, on był wschodzącą gwiazdą, on słońcem.
Prawda bywa gorzką ale drogą jest zawsze uczciwemu sądowi. A więc, że daleki zachód Europy poglądał obojętnie na rzeź petersburską, temu się trzeba mniej dziwić, — ale że Królestwo Polskie równie obojętnie a nawet ironicznie rozprawiało o dekabrystach, to smutne. A, niestety, współcześni Polacy, ciż sami, co za lat parę mieli podnieść broń przeciw ciemięzcy, w pamiętnikach swych najmocniej często potępiają dekabrystów i wyrzekają się wszelkiej z nimi łączności — nawet duchowej. A przecież ci dekabryści w wielkiej swej idei mieścili owo hasło piękne „za naszą i za waszą wolność“.
Fatalność i otumanienie zrządziło, iż Polacy nie zrozumieli tego zawołania w roku 1825 — a Rosjanie zaś nie pojmowali go ani w r. 1830 ani w 1863.
Sprzysiężenie dekabrystów było zgnieconem do szczętu. Mikołaj pierwszy z dumą powiedział w r. 1826, że „Rosję wyleczył z toczącej ją skrycie gangreny“, jakby można było knutem lub katorgą zdławić ducha, zgasić myśl.
Mikołaj rzekł w r. 1826 „koniec!“ — historja zaś potrząsnęła łańcuchami katorgi i odpowiedziała „początek!“
I był to istotnie początek ruchu ludu rosyjskiego a raczej pierwszy skutek działania wiekowej niedoli, wiekowego uciemiężenia.
Ruch się objawił — więc musiał iść dalej. Musiał iść, bo ruch myśli ludzkiej jest ruchem ciała w próżni, a więc nieskończonym, nie dającym się zatrzymać, nie