Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/203

Ta strona została przepisana.

zawsze tak ułudnie piękne, pulchne usta były blade i zimne — a gdy oprzytomniała, lodowaty mróz wstrząsał jéj ciałem — chciała się podnieść, ale drobne strudzone nogi wymówiły jéj posłuszeństwo.
Gdy służące do niéj przystąpiły, z ust jéj wybiegły jakieś słowa bez ładu, i wkrótce na jéj bladą i zimną twarz wystąpiły pałające rumieńce.
Utraciła przytomność, ale potęga jéj miłości była tak wielka, że nawet jéj gorączkę przemagała. Blizka śmierci nawet nad brzegiem wieczności duszą nieprzeparcie należała do tego człowieka, który ją natchnął bozką rozkoszą miłości, aby teraz, innemu napędzając, tém głębiej wtrącił w noc najokropniejszéj rozpaczy i opuszczenia...


ROZDZIAŁ XV.
Ulubieniec króla.

Przed wysokim, siwym murem, który co dziesięć kroków zdobiły ozdobione urnami filary, tam i napowrót przechadzały się szyldwachy z bronią na ramieniu. Chodziły blizko szerokiej drogi wjazdowéj, po któréj bokach stały ich budki, zawsze przebywając tę samą krótką przestrzeń.
Ten starodawny mur, po nad którym wystawały gałęziste, ocienione liśćmi drzewa, obejmował rozległy park, należący do ulubionego zamku Solitude. Każdego lata, gdy się już liście bujnie rozwinęły, a ciepłe dni już się ustaliły, król — w szczupłém towarzystwie wyjeżdżał na kilka tygodni do téj zachwycającéj, przed zewnętrznym światem ukrytéj oazy, aby bez przeszkody pędzić tam życie domowe. Każdy człowiek potrzebuje unikać