Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Rzuciła mu się na szyję; usiedli do stołu. Karol jadł z apetytem, zażądał nawet przy wetach filiżanki kawy, którego to zbytku pozwalał sobie tylko w niedzielę, przy gościach.
Wieczór zeszedł im przyjemnie, na rozmowie i wspólnych marzeniach. Mówili o przyszłem powodzeniu, o ulepszeniach, jakie zaprowadzą w domu; Karol widział już jak wzrastało jego znaczenie, dobrobyt się podnosił, żona kochała go ciągle; Emma ze swej strony czuła się szczęśliwą, że mogła się odświeżyć uczuciem nowem; zdrowszem, lepszem, że mogła wreszcie doznać trochę czułości dla tego biedaka, który ją uwielbiał. Przypomniała sobie na chwilę Rudolfa; lecz spojrzała na Karola: zauważyła nawet z podziwieniem, że miał wcale niebrzydkie zęby.
Byli już w łóżku kiedy pan Homais, pomimo oporu służącj, wpadł nagle do ich pokoju, trzymając w ręku kartkę świeżo zapisanego papieru. Była to reklama, którą przeznaczał do gazety Fanal de Rouen. Przyniósł ją aby pierwej przeczytali.
— Przeczytaj pan sam, rzekł Bovary.
Pan Homais czytał co następuje: