Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/475

Ta strona została przepisana.

łakomą, lubieżną; przechadzała się z nim po ulicach, z głową podniesioną, nie lękając się już skompromitowania, jak mówiła. Czasem jednak dreszcz ją przejmował na myśl spotkania Rudolfa, bo jej się zdawało, chociaż byli na zawsze rozłączeni, że niezupełnie była z pod jego zależności wyzwoloną.
Jednego czwartku nie powróciła do Yonville. Karol głowę tracił, a mała Berta, nie chcąc iść spać bez mamy, szlochała jakby jej piersi pęknąć miały. Justyn wyszedł na drogę. Pan Homais nawet opuścił swoją aptekę.
Nakoniec, o jedenastej godzinie Karol nie mogąc już wytrzymać, zaprzągł do swej karyolki, wskoczył w nią, zaciął konia, i około drugiej po północy stanął pod Czerwonym Krzyżem. Nie było jej tam; Pomyślał że może dependent wiedział co o niej; lecz gdzie go szukać? Na szczęście przypomniał sobie Karol adres jego pryncypała. Pobiegł tam, nie tracąc czasu.
Zaczynało dnieć. Rozpoznał szyld notaryusza nad drzwiami; zastukał. Ktoś dał mu żądane objaśnienie przez drzwi zamknięte, dodając porządną porcyę obelg przeciwko tym, którzy ludzi o tej godzinie budzili.