Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/199

Ta strona została przepisana.

czali im już żywności z coraz większą opieszałością. Hamilkar spotykał wszędzie wahanie, niedowierzanie i skrytą nienawiść. Pomimo odezw do Wielkiej Rady nie mógł doczekać się żadnego posiłku z Kartaginy
W stolicy głoszono, a może wierzono nawet, że pomoc suffetowi wcale nie jest potrzebna, że to tylko podstęp lub skargi nieszczere, a stronnicy Hannona, chcąc szkodzić Barkasowi, przesadzali ważność pierwszego zwycięstwa. Armję, która mu była powierzona, zaczęto uważać jako poświęconą na zgubę; lecz więcej dostarczać ofiar nie myślano. Wojna była zanadto uciążliwą, zbyt wiele kosztowała, a patrycjusze z partji Hamilkara tylko przez dumę ją podtrzymywali. Zwątpiwszy o Rzeczypospolitej, wódz kartagiński starał się przemocą dostać od tuziemców wszystko, czego wymagało prowadzenie wojny t. j. zboża, oliwy, drzewa, bydła i żołnierzy. Okolice, które przebywano, okazywały się całkiem wyludnione. Często po zburzeniu chaty nie znaleziono w niej nic do spożycia i wkrótce straszna pustynia otoczyła armję punicką.
Rozwścieczeni Kartagińczycy zaczęli pustoszyć okolice, zasypywali studnie i palili domy; rozżarzone iskry leciały z wiatrem, roznosząc ogień daleko; na górach lasy całe zaczęły płonąć pożarem i okrążać doliny niby ognistym wieńcem. Trzeba się było zatrzymywać w pochodzie, zanim mogli dążyć dalej po gorących jeszcze popiołach. Nieraz widziano w drodze błyszczące z krzaka oczy niby tygrysa. Byłto barbarzyniec, który krył się przed nimi, skurczony i przysypany kurzem dla niepoznaki. To znowu, idąc wąwozem, ujrzeli nagle sypiące się zgóry kamienie a, wzniósłzsy oczy, dostrzegali w rozpadlinach skały bose nogi uciekającego człowieka.
Ponieważ Utyka i Hippo-Zaryt były teraz wolne, gdyż jurgieltnicy odstąpili od oblężenia, Hamilkar za-