Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/362

Ta strona została przepisana.

kiego, co on wycierpiał dla niej. Teraz barbarzyński wojownik konał, a dziewica myślała o nim, gdy w namiocie otulał ramionami jej kibić i szeptał słowa miłości... Ach! ona zapragnęła poczuć jeszcze ten uścisk, usłyszeć jeszcze te słowa. Nie chciała, żeby umierał. W tymże momencie Matho wstrząsnął się okropnie, dziewica wydała krzyk, on upadł i nie powstał więcej...

Salammbo zemdloną przeniesiono na tron otoczony przez kapłanów. Wszyscy jej winszowali, gdyż to było jej dzieło, wszyscy klaskałi w ręce, tupali nogami, okrzykując jej imię.
Jeden człowiek zbliżył się do trupa; lubo był bez brody, nosił on na ramionach purpurowy płaszcz kapłanów Molocha, a za pasem zatknięty nóż wielki używany do rozbierania święconych mięsiw, zakończony przy rękojeści spatulą złotą. Jednym zamachem rozciął pierś wodza barbarzyńskiego, wyszarpał z niej serce i złożywszy na misie, wzniósł ręce, ofiarując je słońcu. Był to Schahabarim.
Słońce chyliło się już do przezroczystych fal wody, a promienie jego jaskrawo oświecały zbroczone krwią serce, potem zatonęły w morzu, jednocześnie cichły krzyki i z ostatnim ich rozgłosem blask dzienny też zniknął.
Wtedy dopiero od zatoki do laguny, od międzymorza do latarni morskiej, po wszystkich domach i świątyniach powstał zgiełk wielki; kilkakrotnie przerywany wzrastał na nowo sprawiając drżenie murów.
Kartagina znajdowała się niby w spazmach konwulsyjnych z ogromnej radości i nieograniczonych nadziei potęgi...
Narr-Havas, upojony dumą, objął lewą ręką kibić swej oblubieńcy na znak jej posiadania, prawą zaś