Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/93

Ta strona została przepisana.

towa w kształcie owalnej sadzawki, na brzegu której stały pantofelki naśladujące skórę węża i czara alabastrowa. Ślad wilgotnej stopy widniał na posadzce, przepyszne wonie rozchodziły się dokoła.
Matho dotknął płyt wysadzonych złotem, perłową masą i kryształem, a pomimo gładkości posadzki zdawało mu się, że nogi jego grzęzną w piasku. W tejże chwili zobaczył poza srebrną lampą kwadrat z lazuru zawieszony w powietrzu na czterech sznurach i zbliżył się doń schylony, przejęty zdumieniem. Skrzydła czerwonaków oprawne w rączki koralu czarnego, służyły do omiatania kurzu z cezdrowych szkatułek i spatul ze słoniowej kości. Na rogach antylopy zaczepione wisiały pierścionki i bransolety a piękne wazony gliniane napełnione różami wystawione były ku słońcu przy kratach zastępujących dzisiejsze okna.
Matho kilka razy potknął się, gdyż posadzka zniżała i podwyższała się, tworząc niby przedziały odddzielnych apartamentów. W głębi srebrna balustrada otaczała miejsce zasłane kwiecistym dywanem. Młodzieniec zbliżył się do łoża wiszącego, przed którem hebanowy stołek służył do wstępowania.
Z tego łoża, znajdującego się w cieniu, widać było tylko róg czerwonego materacu ze spoczywającą nań maleńką nóżką. Matho przysunął ostrożnie lampę. Dziewica spała z twarzą ukrytą w dłoni, z drugą ręką spuszczoną niedbale. Obfite sploty jej włosów zaściełała wezgłowie tak, że zdawała się spoczywać na posłaniu z piór czarnych a obszerna biała tunika spadała w licznych fałdach aż do stóp, osłaniając całą postać.
Na wpół przymknięte powieki pozwalały dojrzeć jej oczy, firanki wyciągnięte prostopadle rzucały niebieskawą barwę a lekki oddech uśpionej zdawał się