Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/96

Ta strona została przepisana.

Hamilkara wstrzymała ich — Nie dotykajcie, to jest płaszcz bogini, a postąpiwszy sama ku młodzieńcowi wyciągnęła rękę i mówiła donośnie:

— Przekleństwo tobie za zrabowanie Tanity! Nienawiść, pomsta, rzeź i cierpienie niechaj cię ściga. Niechaj Gurzil, bóg wojny, zniweczy ciebie. Niechaj Mastiman, bóg umarłych cię zdusi i niech cię spali ten, którego nie śmiem wymienić!!!
Matho wydał okrzyk, jak gdyby mu miecz pchnięto w serce. A ona powtarzała kilkakrotnie „precz uchodź stąd, precz”.
Tłum służebników rozstąpił się, a wojownik ze spuszczoną głową przeszedł zwolna wśród nich. Przy drzwiach zatrzymał się jeszcze, gdyż bogate frendzle zasłony zaczepiły się o złote gwiazdy na płytach posadzki; oderwał je silnem pociągnięciem ręki i wyszedł.
Tymczasem Spendius chronił się, przeskakując tarasy, ogrodzenia i rowy, zniknął w ogrodach i przy był pod latarnię, gdzie murów całkiem nie strzeżono, gdyż urwiska w tem miejscu same przez się były niedostępe.
Tamtędy dostał się do brzegu a potem czołgając potrafił zsunąć się na dół. Następnie przepłynął wpław przylądek, okrążył jezioro słone i na wieczór już był bezpieczny w obozie barbarzyńców.
Matho zaś ze wschodem słońca, jak lew rozjątrzony, oddalał się, rzucając groźne wejrzenia. Nieokreślony gwar dochodził uszu jego; gwar ten powstawał w pałacu Hamilkara, a rozchodził się po całym Akropolu. Utrzymywano, że skarb Rzeczpospolitej został porwany z świątyni Molocha, inni prawili o zamordowanym kapłanie, gdzieindziej znów wyobrażano sobie, że barbarzyńcy napadli Kartaginę. Matho nie wiedział sam, jak się wydostanie z miasta, szedł tylko machinalnie przed siebie. Za ukazaniem jego