Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/145

Ta strona została przepisana.

mny, zanadto łagodny, a ja zapominam niekiedy, że winnam mu wszystko, nawet życie! Poddawała się swemu losowi. Była to dobra dusza, przejęta uczuciem sprawiedliwości, ale zbyt mało rozwinięta pod względem rozumowania, ażeby mogła pójść właściwą drogą, bez pomocy i rady. Zrozumiawszy swe błędy, żałowała za nie szczerze, ale bardzo prędko na nowo je popełniała, jak to czynią ludzie, których nie wyćwiczyło dobre pierwotne wychowanie. Popędy jéj były instynktowne, egoistyczne lub szlachetne; ale ona nie rozróżniała jednych od drugich, to też one unosiły ją zawsze po za granice prawdy. Pawła zmęczyły już trochę jéj niepokoje bez punktu wyjścia, jéj zazdrości bez przedmiotu; słowem cały ten grunt niesprawiedliwości i obwinień, od których trudno się oswobodzić kobiecie upadłéj. Tego dnia wyszłam razem z nim i wyrzucałam mu, że postępuje z Małgorzatą trochę zanadto jak z dzieckiem.
— Kiedy już nieszczęśliwy ten związek istnieje — powiedziałam — i kiedy nie myślisz go nigdy zerwać, staraj się żeby mniéj był bolesny. Podnieś myśli téj biednéj kobiety, złagodź ostrość jéj charakteru.. Nie wydaje mi się, ażebyś jéj mówił to co potrzebaby było powiedzieć, by ją przekonać, że zamiast opłakiwać los któryś jéj zgotował, powinna go zrozumieć i błogosławić.
— Powiedziałem wszystko, co można było powiedzieć — odrzekł — ale to każdego dnia od początku trzeba zaczynać. Prawdziwe dzieci uczą się 1postępują każdéj godziny; widzę to już na moim