Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/146

Ta strona została przepisana.

synu, ale dziewczęta których rozwojem był upadek, niczego się już więcéj nie uczą. Małgorzata nie zmieni się; moim jest obowiązkiem znosić jéj niedostatki. Czego ona na sobie wymódz nie może, to ja zrobić powinienem i nad tém pracuję. Wyrobię sobie cierpliwość i łagodność, która przejdzie wszystkie próby. Bądź pewną, droga ciociu, że nie ma innego lekarstwa: jest to nieraz rzeczą uciążliwą i drażniącą, ale któż się może pochwalić, że jest zupełnie szczęśliwym w pożyciu! Mógłbym się bardzo legalnie ożenić z kobietą zazdrosną, tak samo jak mógłbym być dla Małgorzaty kochankiem podejrzliwym i tyrańskim. Wierz mi, że na tym niegodziwym świecie, na którym ruszamy się pod pozorem życia, powinniśmy nazwać szczęśliwém każde położenie znośne, i że prawdziwém nieszczęściem jest to jedynie, które druzgocze lub siły nasze przechodzi. Gdybym nie miał kochanki, musiałbym z serca swego wykreślić uczucie, a szukać tylko rozkoszy. Kobiety ją jedynie dać mogące, są mi wstrętne. Jest to dla mnie dobrą szansą, że mam towarzyszkę, która mię kocha, jest wierna, i którą mogę kochać przyjaźnią, kiedy po uspokojeniu żądz młodzieńczych znajdujemy się jedno w obec drugiego. Warto żebym zniósł trochę hałasów, żebym przebaczył trochę niewdzięczności, żebym pokonał trochę niecierpliwości. A kiedy patrzę na to piękne dziecko które mi dała, dziecko naprawdę do mnie należące, które wyhodowała czystém mlekiem i które kołysze na swém sercu po nocach całych, — to czuję, żem się dobrze ożenił,