Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/147

Ta strona została przepisana.

dobrze z rodziną, związał i że jestem z losu swego bardzo, zadowolony.
Tego dnia Paweł był swobodny. Wzięłam go na obiad do restauracyi i rozmawialiśmy poufnie, serdecznie. Ja równeiż byłam swobodna; p. Dietrich ozuwał nad dokonaniem wielkich robót w swéj posiadłości Mireval; Cezaryna miała być na obiedzie u kuzynek.
Było to na początku wiosny. Wróciwszy o godzinie dziewiątéj, wielce się zdziwiłam, znajdując Cezarynę samą przy obiedzie w swoim pokoju.
— O ósméj dopiero wróciłam — powiedziała. — Nie byłam na obiedzie u kuzynek, nie czułam chęci do szczebiotania. Zapóźniłam się na przechadzce i zawiadomiłam ciocię, żeby na mnie nie czekała, Nie łaj mnie żem późno wróciła, choć sama. Powietrze tak miłe i tak łagodne, że przyszła mi fantazya przejechać się w około jeziora, w godzinie kiedy tam pusto; — doprawdy ta godzina, w któréj wszyscy jedzą obiad jest najprzyjemniejsza do przechadzki w lasku Bulońskim. A gdzieżeś ty obiadowała, moja droga? Spodziewałam się że znajdę cię tutaj.
— Jadłam obiad ze swoim siostrzeńcem.
— I z jego żoną? — odpowiedziała patrząc na mnie ze szczególną ironią. — Czy ty wiesz, że ten mój siostrzeniec zwodzi cię i że on nie jest zupełnie żonatym.
— Tak jakby — odrzekłam. — Może jest więcej skrępowany niż gdyby był żonaty.
— Skrępowany — to wyraz właściwy, i widzę że postępujesz pod tym względem szczérze.