Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/158

Ta strona została przepisana.

ja kochana ciociuniu! A teraz uściśnij mię, jestem zmęczoną; ale jestem zdecydowaną i spać będę spokojnie jak sześciomiesięczne dziecko.
Pozostawiła mię na pastwę zamętu, jak gdyby mię opuścił awanturniczy przewodnik na wierzchołku góry odosobnionej, a ja nie znałabym drogi powrotu.
Czyż istotnie nie miała słuszności? czyż nie była silniejszą odemnie, od Małgorzaty, od Pawła nawet? Zbyt zagłębiony w nauce nie miał możności tak jak ona do zanalizowania życia praktycznego i rozwiązania jego wiecznych zagadek. Któż wié, czy ona nie była ową kobietą, za jaką się podawała, jedyną, którą mógł pokochać, ujrzawszy prawość i wspaniałomyślność, rzeczywiste uczynki wszystkich jej rachub najbardziéj osobistych. Głowa tak czynna, dusza wznosząca, się tak dalece ponad uczucie zemsty i złe instynkta, tak szczera zgoda na fakta spełnione, taki rozum i taka odwaga w prowadzeniu postanowień swoich do dobrego końca — czyż to nie było dostateczném, ażeby nie zwracać na jej kaprysy uwagi i przebaczyć zalotność?
Znalazłem się w tém samém niemal położeniu co i wówczas kiedy dreszcze przestrachu wzbudziły we mnie pogróżki markiza de Rivonnière co do Cezaryny. Gdzie był markiz? co się z nim stało? czy zapomniał czy był nieobecny? Gdyby można mię było pocieszyć pod tym względem, to romans Cezaryny nie wydałby mi się tak niepokojącym i tak nieprawdopodobnym.