Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/19

Ta strona została przepisana.

bowiem to przekonanie, że pani jesteś aniołem stróżem méj córki. Ciotka nie jest kobietą, któraby mogła ją wychować. Naprzód, nie wiele umie, prócz tego ma wadę płci swojéj, lubi świat.
— Nie wygląda na to.
— To właśnie w błąd panią wprowadza. Zresztą ma ona niemniéj w wysokim stopniu cnoty płci swojéj: jest pracowitą, oszczędną, spokojną, pomysłową w obowiązkach gościnności...
— Jesteś pan surowym spostrzegaczem, panie Dietrich, lękam się więc, żeby nie przyszła wkrótce koléj na mnie w sądzie, który pan z taka przygniatającą bezstronnością wydajesz; obawiam się tego, przyznaję, daleką jestem bowiem od uważania siebie za doskonałą.
— Pani jesteś względnie doskonałą; ja wydałem już swój sąd; pani psuć będziesz Cezarynę daleko więcéj. Powodem do tego nie będzie egoizm, jak u innych którzy żałują przyjemności i marzą o tém ażeby ją napowrót w dom wprowadzić, — nie, ale dobroć, poświęcenie, czułość dla niéj, bo ona, tak mała, posiada już powaby którym oprzeć się trudno...
— A którym pan pierwszy się poddajesz!
— Tak; ale bronię się jak mogę; broń się pani również, oto wszystko, czego od pani wymagam; wymóż to na sobie dla jej dobra, — przyrzecz mi to pani.
— Zapewne, przyrzekam panu, jeżeli tylko zobaczę, że nadużywa mojéj powolności, wymagając rzeczy dla siebie szkodliwych; ale do tego\ jeszcze