Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/229

Ta strona została przepisana.

z powodu zbyt widocznéj skłonności markiza, i że upodobanie moje w przenoszeniu jej nad wiele innych sprawiło, iż mówiono o mnie, jakobym niezależność kosztem cnoty zachować chciała. W tém nie ma dla mnie nic ważnego. Nie ma nikogo, kogoby nie chciała dotknąć potwarz niegodziwców. Kiedy się jest czystym, tańczy się na tych błotnistych wulkanach ale ojciec mój dręczy się tém, — jeden powód więcéj, ażebym ustąpiła. Takto, moja Paulino, ponieważ można zrobić dobry uczynek, nie trzeba się wahać; czyż nie takie twoje zdanie? Zdanie moje wcale nie było takie. W tym dobrym uczynku znajdowałam cóś dzikiego. Cezaryna drzećby musiała za każdém najmniejszém polepszeniem, jakieby się objawiło w stanie zdrowia jéj męża. Gdyby wbrew wszystkim przewidywaniom wyzdrowiał, czyżby go nie nienawidziła; a gdyby, nie wyzdrowiawszy, męczył się przez lata całe, czyżby nie żałowała tego niewdzięcznego zadania, które na nią włożono?
Obraziła się mojemi wątpliwościami i odpowiedziała mi wyniośle, że nigdym jéj nie znała, nigdym nie szanowała.
— Jest to mówiła skutek pewnych marzeń, które niepotrzebnie zupełnie w tobie podtrzymywałam, dla przyjemności dyskusyi i sprzeciwiania się. W końcu nabrałaś przekonania, że chciałam wyjść za pana siostrzeńca twego, a teraz zdaje ci się, że jeżeli kogo innego zaślubię, serce z żalu mi pęknie. Moja dobra Paulino, romans ten mógł się wyegzaltować, ty lubisz romanse; ale to długo trwa-