Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/247

Ta strona została przepisana.

nia koni tonem przybitym; wtedy patrzał się na mnie, a zimne jego oczy zdawały się mówić:
— Powinnaś była pani zrobić podług jéj woli; umrze z tego że posłuchała cudzéj.
Opuściliśmy wreszcie Paryż 15 lipca. Cezaryna nie widziała się ani z Pawłem ani z Małgorzatą. Miréval z powodu eleganckiego komfortu zamku, piękności wód i cieniu, było miejscem rozkoszy, o kilka godzin od Paryża. P. Dietrich robił wielkie nakłady dla polepszenia gospodarstwa; wydawał na nie daleko więcéj pieniędzy niż miał z niego dochodu; a robił chętnie i dobrowolnie tę ofiarę dla miłości nauki i postępu mieszkańców. Był on rzeczywiście dobroczyńcą okolicy, a jednak gdyby nie powab i zręczność córki, nie byłby kochany. Jego nadmierna skromność, jego najzupełniejsza bezinteresowność w sprawie osobistéj ambicyi, wyciskały na jego mowie i manierach cechę chłodnéj godności, która w oczach uprzedzonych mogła uchodzić za sztywną dumę. Z początku nienawidzono go tak z bojaźni jak i z zazdrości, a potém skrupulatna prawość nakazała dla niego szacunek; teraz poświęcenie dla interesów ogólnych wywoływało dla niego uszanowanie, — ale brak mu było wylania i nie był sympatyczny dla tłumu. Nie pragnął tego; nie dbając o żadna nagrodę, znajdował swoję w powodzeniu swoich usiłowań dążących do pokonania niewiadomości i przesądów. Był to istotnie godny człowiek, mogący się poszczycić zasługą trwałą i rzeczywistą. Brak popularności był najlepszym tego dowodem.