Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/307

Ta strona została przepisana.

— Posłuchaj mnie pani — rzekł — to po raz ostatni! Zanadto znam rozkład tego domu, ażeby się w nim włóczyć do woli. Chciałem pomówić z ojcem pani; natychmiast przedarłem się do jego gabinetu, posłyszałem głoś pani i pana de Valboune. Słuchałem. Człowiek skazany na śmierć, ma prawo znać motywa wyroku na siebie wydanego. Dowiedziałem się o jednéj rzeczy, któréj nie wiedziałem, to jest, że jestem waryatem, i o jednéj rzeczy o któréj chciałbym jeszcze wątpić to jest, że obojętność pani dla mnie zamieniła się w przestrach i wstręt. Jestem bardzo nieszczęśliwy, Cezaryno; ale przebaczam pani to, żeś świadomie do nieszczęścia mego się przyczyniła. Pani nie znałaś nigdy miłości i dla tego nie domyśliłaś się nawet gwałtowności mego uczucia. Pani nigdy nie sądziłaś, żeby można, z tego powodu zostać waryatem; pani zawsześ szydziła ze skarg moich i uniesień. Dosyć tych cierpień; już mi pani więcéj złego nie uczynisz. Obyś mogła zapomnieć o tém, któreś już mnie sprawiła i nigdy nie ocenić jego obszaru, bobyś miała zbyt wiele wyrzutów sumienia! Oszczędzam pani wymówek, bo czy jestem obłąkany czy nie, to w téj chwili czuję się tak spokojnym, jak gdybym był trupem. Żegnaj pani. Gdybym był mściwym, to byłbym zadowolony z téj myśli, że obecna namiętność twoja dąży do znihilowania innego mężczyzny, którego znihilować nie potrafisz. On zawsze żonę swoję przekładać będzie nad panią. Niedawno go widziałem i wiem, co myśli i czego wart. Doznasz zawodu w dumie swojéj