Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/334

Ta strona została przepisana.

wzniosła, byłbym zgubiony. Pozwalałem jéj umrzéć, nie widząc tego co ją zabijało. Miała powód być zazdrosną. Napróżno starałem się być nieprzeniknionym i niezwyciężonym; serce jéj potężne instynktem, czuło zawrót mojego. Wszystko to przeszło, ale nie zostało zapomnianém. Bardzoby było miło wczoraj pięknéj markizie, gdyby zobaczyła mię walającego się sromotnie w kurzu pod kopytami jéj człapaka. A ja, w każdéj chwili pamiętam o tém i mówię sobie: „nie dozwól nigdy naruszyć swego sumienia, choćby na grubość włosa“.


Dzisiaj 5 Sierpnia 1866. Paweł jest szczęśliwym ojcem małéj córki równie pięknej jak jéj brat. Pan Dietrich chciał być jéj chrzestnym ojcem; Cezaryna nie dała znaku życia, — wdzięczni jéj za to jesteśmy.
Muszę skończyć opowiadanie, którego dokonałam nie przez wzgląd na siebie, a z okoliczności kilku słów o sobie saméj. Żyjąc tak długo troskami o innych, nie mogłam nie osiągnąć pewnéj nauki. Miałam dosyć grzechów i z nich się spowiadam. Głównym był ten, że zbyt długo wątpiłam o postępie, do którego Małgorzata mogła być zdolną. Być może miałam uprzedzenia, których źródło bez mojéj wiedzy, było w pozostałości przesądów urodzenia lub wychowania. Dzięki wybornemu charakterowi Pawła, Małgorzata stała się istotą tak czarującą i tak towarzyską, że nie potrzebuję się już wysilać, ażeby nazywać ją swoją siostrzenicą i obchodzić się