Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Cezaryna wzięła amazonkę i pobiegła spróbować konia na świeżem powietrzu, w ujeżdżalni którą, zbudowano dla niéj w końcu, parku. Poszliśmy wszyscy za nią. Jeździła wybornie i w zasadzie posiadała całą wiedzę hippiczną. Manewrowała koniem przez kwadrans, potém zeskoczyła lekko na darniowy brzeg ujeżdżalni, i zwracając się do p.de Rivonnière, który patrzał na nią z zachwytem, powiedziała:
— To wyborny instrument ten piękny koń, ale zanadto jest utresowany; w nim nie ma ani woli ani instynktu, to machina. Jeżeli się on panu podoba zatrzymaj go pan, mnieby znudził.
— Jest bardzo łatwy sposób uczynienia go mniéj przystępnym — odpowiedział markiz; — dać mu zapomnieć to co wie, zostawiając go swobodnym na paszy. Obowiązuję się oddać go pani ognistszym.
— Nie zarzucam mu wcale braku ognia, a raczéj braku inicjatywy. Ze zwierzętami tak się dzieje jak z ludźmi: wychowanie upadla natury nie mające w sobie zasobów niewyczerpanych. Wolę zwierzę dzikie które może mię zabić, jak machinę na giętkich sprężynach, która mię usypia.
— I wolisz pani — zauważył markiz — indywidualność gwałtowną i wrzącą...
— Jak osobistość spłowiałą przez umiejętność życia — odpowiedziała żywo, — ale przepraszam, trochę mi gorąco, pójdę się przebrać.
Odwróciła się od niego i odeszła do zamku, podnosząc zręcznie amazonkę aż do wysokości brzegu u swoich bucików. Pan de Rivonnière po-