Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/60

Ta strona została przepisana.

wiódł za nią oczyma, jakby w zamyśleniu, potém widząc mię blisko siebie, podał mi ramię. Pan Dietrich wraz z siostrą szli z i nami w pewnéj odległości. Widziałam bardzo dobrze, że markiz chciał sobie zapewnie u mnie poparcie, gdyż okazywał mi wielkie uszanowanie, i po wstępie nieco niezręcznym, uległ potrzebie otworzenia mi swego serca.
— Zdaje mi się — powiedział — że moja uległość nie podoba się pannie Dietrich i że wolałaby charakter oryginalniejszy, umysł bardziéj romantyczny. A jednak czuję bardzo dobrze wyższość jaką ma nademną, i nic przeraża mię to jestto także coś, co mi arto byłoby policzyć.
To co mówił wydawało mi się bardzo słuszném i wykazywało człowieku rozumnego.
— Jest rzeczą niezawodną — odpowiedziałam — że w czasach egoizmu i nieufności, w których żyjemy, oceniać zasługę kobiety wyższéj bez szyderstwa i bez bojaźni, nie jest własnością wszystkich, — ale mogęż zapytać pana: czy się pan pociesza upodobaniem i szacunkiem dla zasługi w ogóle, czy téż w tym szczegółowym wypadku widzisz pan jakieś szczegółowe przymioty, które go zachwycają?
— I jedno i drugie. Czując pociąg do piękna i dobra, czuję go tém silniéj dla osoby, która je w sobie streszcza.
— A więc czujesz pan pociąg do Cezaryny. Nie jesteś pan wyjątkiem; wszystko, co się do niéj zbliża, ulega czarowi jéj piękności moralnéj i fizycznéj. Potrzeba więc wyjątkowego poświęcenia, ażeby jéj uwagę zwrócić na siebie.