Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/68

Ta strona została przepisana.

gniewu lub smutku. Ale nic dostrzedz nie mógł; nieprzyjemność jego tylko dotknęła; gdyż dla Jakóba de Rivonnière powziął wielką przyjaźń. Dodawał mu często odwagi, gorąco życzył go sobie na zięcia. Życzenia tego nie umiał ukryć przed Cezaryną. Ona postanowiła naturalnie eksploatować je.
Kiedyśmy zostały same, zaczęłam ją łajać. Jak zawsze, słuchała, patrząc na mnie okiem zdziwioném; potém, pozwoliwszy mi wygadać się, odpowiedziała mi z doskonale udaną słodyczą:
— Może masz pani słuszność. Robię przykrość papie, zmuszając go niby do ekscentrycznego tolerowania stosunków między markizem a mną, albo też do porzucenia nadziei, która mu jest droga. Więc ja sama wyrzec się muszę przyjaźni, która mi jest miła, albo też zaślubić człowieka którego nie kocham, dla którego zatém nie będę miała ani szacunku ani zapału. Czy tego wymagają odemnie? A może też ja jestem zdolną do tego wielkiego uczucia, które daję szczęście w spełnieniu cnoty, jakkolwiekby to trudném było. Czyż chcą, żebym się poświęciła, żeby cnota przyszła mi z boleścią, z bohaterstwem? Nie mówię, żeby to siły moje przewyższało; ależ naprawdę, czyż p. de Rivonnière jest osobistością tak wzniosłą, i czyż mu ojciec ślubował przywiązanie tak wielkie, żebym musiała dać się przykuć do tego łańcucha, dla zrobienia im obu przyjemności, i poświęcić życie, które, jak utrzymują, chciano uczynić tak pięknem?