Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/69

Ta strona została przepisana.

Odpowiedz, droga Paulino. To staje się rzeczą bardzo poważną.
— Daj mi upoważnienie — odpowiedziałam — na powtórzenie tego co mówisz twojemu ojcu albo Markizowi. Obaj oni nie zechcą ci się sprzeciwiać. Ojciec twój obejdzie się bez tego nowego przyjaciela, a nowy przyjaciel, który czekać może tylko mając jakąś nadzieję, zrozumie, że cierpliwość jego skompromitowałaby twoją reputacyę i zgodzi się Wreszcie na porzucenie złudzeń.
— Zrób pani jak chcesz — odparła. — Ja pragnę jedynie spokoju i wolności.
— Kiedyś już taka rozsądna, to lepiéjby było, gdybyś sama powiedziała p. de Rivonnière, że szczęście jogo odkładasz na czas nieoznaczony.
— Powiedziałam mu to.
— I że zarówno dla jego godności jak dla swojéj reputacyi robisz poświęcenie, oddalając go.
— Tego nie przyjmuje. Pragnie mię widzieć chociażby na chwilkę i na takich warunkach, jakie tylko podoba mi się nałożyć. Pyta się, w czém zawinił że nie przyjmujemy go do swego domu. Wygnać go z niego należy do mojego ojca, bo ja uważam to za rzecz przykrą i niesprawiedliwą, — więc podjąć się tego nie mogę.
Nic nie mogło ją skłonić do zmiany zdania, P. Dietrich dał temu pokój. Nie chciał zamykać drzwi swych przed p. de Rivonnière, ażeby je znowu otworzyć za podmuchem pierwszego lepszego kaprysu Cezaryny. A zresztą żal mu było porzucić nadzieje, którem i się pieścił.