Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

Żabusia. Idź do pani Maniewiczowej i powiedz pani, że ja natychmiast przyjdę... niech pani na mnie czeka.

Franciszka (przerywa). Kiedy proszę pani — pani Maniewiczowa już z pół godziny jak wyszła z mężem na miasto.

Żabusia (zmieszana). Dobrze!... odejdź.

(Franciszka wychodzi).


Marya (zrywa się i rzuca się ku Żabusi). Jezus Marya!... Jezus Marya!...

Żabusia. Maniu, co ci się stało?...

(Skacze na kanapę zwijając się w kłębek).


Marya (w szalonym gniewie chwytając ją za ręce). A nikczemnico!... to twój kochanek!... nie tamtej!... nie tamtej!...

Żabusia. Puść mnie!...

Marya. Ach ty nikczemna!... zabiłaś mnie!...

(Pada zemdlona na ziemię. Żabusia pozostaje nieruchoma, klęcząc na kanapie z oczyma utkwionymi w leżącą Maryę).




Zasłona spada.