Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/209

Ta strona została przepisana.

No, macie kawałeczki świecy... zapalcie. Lajbelel ty śpisz? Ach, ty ungehorter, ty prawdziwy Bena pikores! Ty — albo śpisz, albo cię głowa boli. Weź ty elementarz i jeszcze poczytaj.

LAJBELE.

Ja spać chcę!

CHANA

Masz tu obwarzanek (patrzy na kobiety). Co wy tak na mnie patrzycie? Może się zasmoliłam przy robocie? Gdzie jest Jańcio? Niema? On poszedł pospacerować sobie? (Chwila milczenia). Ty powiesiłaś bieliznę, Gusta? (Milczenie). No... co się tu stało? Wy takie macie miny, jakby się tu co bardzo strasznego stało? Gdzie są wszystkie dzieci? (Biegnie do łóżka do dzieci i liczy je): Balcia, Tołce, Dawid, Szmul, Lajbele. Uf! są wszystkie. Ja myślałam, że które przejechali...

(Mozesa zbliża się do Chany).
MOZESA.

Chano... najlepiej będzie, skoro się zaraz dowiesz. Twój mąż cię opuścił!

CHANA
(bledniejąc i siadając na ławce).

Jańcio? opuścił?

MOZESA.

Jańcio uciekł, Chana.

CHANA.

Powróci.

MOZESA.

Powiedział, że nigdy nie wróci...