Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/77

Ta strona została przepisana.

czyły jego słowa! A jednak tamtych więzów zerwać nie miał odwagi i wolał mnie poże gnać i pozostawić z sercem zakrwawionem.

JENTA.

Ja wolałam pannie Małce całą prawdę powiedzieć, bo po co sobie panna Małka ma nim głowę zawracać. U nich dziś bal i on tam do nich poszedł. Będzie tańcować z nią całą noc. A jakie majonezy tam kucharka robiłal aj! aj! Wielgie jak kamienice a całe żółte! Będzie tam bal!

MAŁKA.

Tak, będzie bal!

JENTA.

Niech się panna Małka spać połozy, bo późno już. Ja idę spać. Trzeba do dnia wstać i pójść na Gęsią, zanieść ten samowar co mi go jeden żydek do sprzedania dał. Samowar kradziony, ale Jenta musi oczy zamknąć, bo dzieci czworo i matka chora, to zarobić trzeba!...

(idzie stękając do swego kąta i kładzie się spać).
MAŁKA
(sama siedzi na łóżku).

On teraz na balu... zaręczony! dlaczego mi tego odrazu nie powiedział! Zdaje mi się, że mnie żywcem w grób zamurowano! Straciłam wolę, samowiedzę, chęć do życia — wszystko! I gdy pomyślę, że tu żyć mam jeszcze lata całe! O! co za męczarnie!