Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/95

Ta strona została przepisana.

progu twego domu. A zresztą ja od obcych nie przyjmuję nic.

MAURYCY.

Przyjmowałaś od ciotki.

MAŁKA.

To była moja matka, moja opiekunka — wszystko, pan zaś jesteś dla mnie obcym.

MAURYCY.

Teraz będziesz przyjmować od męża, który jest także dla ciebie obcym człowiekiem.

MAŁKA.

To nie będzie darowizna. Ja będę z nim wspólnie pracować a nawet to ja właściwie będę prowadzić cały handel i na chleb zarabiać. Ja dobrze się dowiedziałam, panie Silbercweig, o tem, czy ja będę siedzieć z założonemi rękami i oglądać się na to, co mąż przeznaczy.

MAURYCY.

Pani będziesz prowadzić handel?

MAŁKA.

Tak panie! pół sklepiku na Marszałkowskiej ulicy i nie umrę z tego z pewnością. Lepsza taka niezależna pozycja, niż oglądać się na łaskę i dobry humor ludzi obcych. Spróbuję stworzyć sobie nowe życie. Sądzę, że mi się Dowiedzie.

MAURYCY.

A ja sądzę przeciwnie.