Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/153

Ta strona została przepisana.

PROSKURÓW. Ot skuka! (Nagle krzyczy przeraźliwym głosem). Prywiedi Dikuszku!
ALOSZA (z domu). Siej czas Wasze Wysokobłahorodje! (Proskurów siedzi z zamkniętemi oczami. Alosza wychodzi z domu, niesie stara gitarę na różowej wstążce i prowadzi obrzydliwego parszywego psa).
ALOSZA. Wot Dikuszka!
PROSKURÓW (do psa). Zdrastwuj braticz! ładna kundla?... nu cztoż diełat? kundla... par-szywaja... ot Sybirak... ot korennyj Sybirak... sadis da. (Do Aloszy). Ty kuda?
ALOSZA. Wasza Wysokobłahorodje w etapie nary się połamały... nużno naprawić... to jak przyjdą nieszczastni, będą na ziemi leżeć.
PROSKURÓW. Nu, tak czto? Dikuszka ot na ziemi leży? ha? czto? a ot u Dikuszki dusza jak u czełowieka, cztoż? nary połamali... czort z niemi... A u ciebie w prykazie jest cztoby połamane nary naprawiać? Niet! tak zostaw! Zaczem połamali!
ALOSZA. Partja była duża Wasze Wysokobłahorodje... było 70 człowieka w etapie miejsca na 40.
PROSKURÓW. Nu tak co? ot u mnie w głowie filozofij na czterdzieści ludzi a ot siedzi w jednej głowie. Tak i u nich niech tak będzie. Czto? ha? Dikuszka? (Brzdąka na gitarze. — Alosza krząta się koło samowara).