Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/267

Ta strona została przepisana.

nowski — dlaczego on nas łudził — i nagle gdzieś przepadł, zbudziwszy w nas nadzieję.
KINIEWlCZ. Ja się nie łudziłem, ja wiedziałem, że to się na niczem skończy...
ANCYPA. Ale ja byłem pewien. Dla dobra sprawy ustąpiłem nawet tutejsze przewództwo Zdanowskiemu — poddałem się jego woli, on działał sam. Teraz ma w ręku wszystkie nici, sprężyny — i przepadł, może sam uciekł na Chiny, kto wie.
ŻARSKI. Nie posądzajcie go ani o odstępstwo, ani o obojętność — jeżeli Zdanowski nie daje znaku życia o sobie, to dla prostej przyczyny — kto wie, czy żyje!
KINIEWICZ. Ja mam przeczucie, że żyje, ale tymczasem on, że kochaneńki utrudnił nam sytuację. Ot, ot, lada chwila zabronią mi handlować, już co chwila do tego, do owego rzemiosła brać się nam nie wolno.
ŻARSKI. Ja nie chciałem wam dziś tego mówić, ale mi zakazano od wczoraj leczyć w mieście.
WSZYSCY. O!
ŻARSKI. Doprawdy, nie wiem, co pocznę. Przysłali mi te kilkadziesiąt rubli z domu, to dyrektor turmy ukradł z nich połowę, sekretarz gdy wydawał ćwierć, smotrytiel wziął dwa ruble, zostało się kilkanaście rubli. Licząc na praktykę, kupiłem trochę baniek, tro-