Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/57

Ta strona została przepisana.

BOGDAŃSKI. Broń swego szczęścia — powtarzam ci.
ANNA. A jeśli Kazimierz zrazi się wystąpieniem mojem?
BOGDAŃSKI. Zrazi go raczej bierna uległość. Widzieć w niej będzie chłód i zobojętnienie.
ANNA. Ależ on mnie rozumie.
BOGDAŃSKI. Być może.
ANNA! Dziękuję panu za radę — spróbuję zatrzymać go w tym domu. Lękam się jednak, że... e! zresztą — zobaczymy.
BOGDAŃSKI. Idę tam — pod pretekstem uspokojenia chłopców, których wrzaski aż tu dolatują. Pozostanę w kuchni i przyślę go pani. No... odwagi i więcej siły... (wychodzi).
ANNA (sama). Bronić szczęścia? (po chwili). Bronić? — przed kim? skąd niebezpieczeństwo?

SCENA SZÓSTA.
Anna — Kazimierz.
ஐ ஐ

KAZIMIERZ (zakłopotany). Macia jeszcze nie przyszła? Zawiele kokieterji w jej wieku. Zdaje mi się, że zbudziło się w niej serce i kieruje się w stronę Marjana. Nie uważałaś tego, Anno?
ANNA. Nie uważałam.