Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/144

Ta strona została przepisana.

EDEK. Proszę nie przewracać!..
ŻELAZNA. Niech Kulesza się ustąpi.
EDEK. Nie przewracać!
ŻELAZNA. Tu była farbka do bielizny, gdzie jest?
EDEK. A mnie co do tego?
ŻELAZNA. Tu była farbka? gdzie jest.
EDEK. Niech mnie Żelazna da spokój — ja muszę się uczyć.
ŻELAZNA. A ja muszę prać. Moje pranie więcej warte jak Kuleszy nauka, bo za pranie płacą, a za naukę Kuleszy pies grosza nie da. Dzie farbka?
EDEK (z pasją, bijąc w stół). Proszę stąd iść!
ŻELAZNA. A! A! to co? Kto tu pani? ja, czy Kulesza? Kto to na stancji — ja, czy Kulesza? Kto komu winien za trzy miesiące? ja, czy Kulesza? co? co? (Kulesza milczy). A no... a no... teraz trza pyska nie rozwierać, jak się na to nie ma i Bogu dziękować, że jeszcze trzymam, bo inna dawno by porządek zrobiła.
EDEK (cicho). Sie zapłaci.
ŻELAZNA. Spodziewam się. Ukrzywdzić się nie dam, ja ciężko pracuję.

(Odchodzi do balji. Znowu słychać plusk wody i monotonny głos Edka).

EDEK (odwraca się ku Żelaznej). Już ciemno