Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/147

Ta strona została przepisana.

EDEK. Ja mam inne zapatrywania w tym względzie.
FILO, No... wiem... wiem, nie potrzebujesz mi imponować, każden z nas uznaje w kobiecie człowieka, e!.. po jakiemu ty palisz — zaciągaj się... słyszysz?
EDEK. Daj mi spokój.

(rzuca papierosa i idzie do chleba, kraje, zaczyna jeść i pisze przy stole).

FILO (siada na sofie). Najlepiej — jak nie umiesz palić, to nie pal... (po chwili). Ona pali?
EDEK (przy stole). Kto?
FILO. Maliczewska.
EDEK. E!
FILO. Widziałem raz — wychodziła z próby, ktoś, jakiś chórzysta czy co, palił, ona wyrwała mu z ust papierosa i sama paliła.
EDEK. Dla hecy. A zresztą, niech ją djabli, masz tu twoje polskie... (podaje mu kilka kartek). Na... przepisz sobie, tylko byków nie rób.
FILO (szuka po kieszeniach). Tu jest dwadzieścia centów.
EDEK (twardo). Słuchaj ty? a reszta? jeszcześ mi winien za poprzednie 40 centów.
FILO (z przymileniem). Kula, nie szalej! Kupiłem kwiatów dla niej!
EDEK. Lepiej było dać jej gotówką.