Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/152

Ta strona została przepisana.

MICHASIOWA. A no z Biedoty, (śmieje się gorzko). To jest jedna taka wieś, gdzie się takie rodzą. Idę! jeszcze trza przynieść. Nie dała psia krew od razu wszystkiego zabrać, żeby się jej kiecki nie pogniotły. Ach! niech ją!... (miarkuje się). A niech pani Żelazna nic jej nie mówi.
ŻELAZNA. Niby co?
MICHASIOWA. Że ja... trochę...
ŻELAZNA, ja chrześcijanka, plotków nie robię.

(Michasiowa bierze pusty kosz i wychodzi. Żelazna chwilę pierze, wreszcie śpiewając pobożną pieśń podchodzi ukradkiem do stolika, spoglądając ciągle ukradkiem, wreszcie bierze nóż, kraje kawałek chleba szybko, zanosi go pod poduszkę, poczem śpiewając ciągle ku balji).


SCENA PIĄTA.
ŻELAZNA. — EDEK. — DAUMOWA. — HISZOWSKA.
ஐ ஐ

ŻELAZNA. Co za djabeł?
DAUMOWA. (wsuwa głowę przez drzwi).. Niech będzie pochwalony!
ŻELAZNA. Na wieki wieków!

Obie panie wchodzą powoli wsuwając z trudem swe olbrzymie kapelusze przez wązkie drzwi. Są bardzo strojne, szeleszczące, czarno ubrane, podśmiechują się trochę z cicha i spoglądają na siebie. Żelazna która na widok dam trochę się zdumiała, zaczyna szybko odsuwać z podłogi papiery i ścierki).