Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/232

Ta strona została przepisana.

razy tyle i tak mi się zdaje, że każden to ma do mnie żal za to, że ja mam tak mało pieniędzy... Byle kto się nademną znęca i poniewiera. I stróżowa, i lokatorzy, i gospodarz, a ja przecie drożej płacę jak inni. (po chwili). Ja panu daję słowo — że to wszystko to djabła starego nie warte.
BOGUCKI. Ja ciągle powtarzam, panią potrzeba otoczyć zbytkiem.
STEFKA. Ja Panu powiem, że to znów nie takie konieczne. Ja sobie dużo rzeczy umiem wyperswadować. Niema, no to niema. Ale widzi Pan, ja mam ambicję...
BOGUCKI. Co?
STEFKA. Am-bi-cję. Żebym ja się tylko dochrapała czego w teatrze, to już ja bym sobie w życiu dała radę... (po chwili). A pan widział dyrektora?
BOGUCKI. Mam się z nim zobaczyć jutro rano.
STEFKA. I będzie mu pan mówił o mnie?
BOGUCKI. Naturalnie.
STEFKA (wstaje i idzie do stołu, siada przy nim). Bo jak ja będę miała stanowisko — to będzie wolno mi robić wszystko co zechcę — prawda? Już taki świat. Ja to widzę... (Bogucki idzie za nią, bierze jej rękę i całuje każden palec). Tylko Daum widzieć tego nie chce. Panie on się tak mnie wstydzi, pan