Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/35

Ta strona została przepisana.

ści!... arystokracja!... Tylko... że ja niemam wielkopańskich nawyczek. — (po chwili). Co? stoi jeszcze? Ha? — (milczenie) Kaśka! wołaj dorożkę, a wybieraj porządną, nie jakie zdychające chabety!

(chodzi po pokoju skrzypiąc butami, zegar wydzwania siódmą. Długie milczenie. Ryskiewicz zbliża się do stołu i je szynkę z talerza. Jadwiga odwraca się i patrzy na niego).

RYSKIEWICZ. Co się patrzysz? co?... chodzi ci o szynkę?... No więc cóż — wiem, że się zmarnuje, jak wszystko u nas, wolę więc zjeść sam... Chciałbym zobaczyć tego szczęśliwca, którego twoja matka dla panny Zosi na męża wynajdzie. Biedny człowiek! no!...

(turkot):

JADWIGA. Dorożka!...

(idzie do szafy, wyjmuje parasol i daje mu).

RYSKIEWICZ (kwaśno). Mogłabyś mi pożyczyć swojego, wyprawowego... przecież ci go nie zjem! Jedna porządna rzecz, którą ci na wyprawę dali.
JADWIGA. Właśnie ci go podaję.
RYSKIEWICZ. Jeżeli jednak sądzisz, że mi robisz tem łaskę?.,.
JADWIGA (opiera się o ścianę). Jeżeli ma się znów zacząć to samo, co z szynką...
RYSKIEWICZ. Niby aluzja do tego żem zjadł szynkę? I to ja jestem w swoim domu!... To skandal — (spogląda na Jadwigę i dostrzega