Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/49

Ta strona została przepisana.

dają słowa bolesne, straszne — z początku nic dogryzki, ironja, szyderstwa, potem coraz boleśniejsze, coraz ostrzejsze, wreszcie raz, drugi — pada słowo niecofnione, które pozostaje w głębi dusz na zawsze. I skuci, złączeni spoglądają na siebie wzrokiem nienawiści — patrzą — rozumieją — odczuwają — — widzą się nareszcie. Widzą się! Czy pani to rozumie? — Nie, pani tego zrozumieć nie może, ale to straszne zobaczyć tak bez iluzji — przejrzyć czyjąś duszę — wszystkie jej skazy, jej słabość, zboczenia — kto wie — występki i zbrodnie... A łańcuch trwa.. — mocny, niewzruszony... Najczęściej — jedno ustępuje — kryje się — i tylko patrzy z boku jak wróg jego zabiera coraz szersze, coraz większe miejsca.

(Jadwiga przymyka oczy — siedzi pobladła nieruchoma — poczem zwolna poczynają jej spływać z pod przymkniętych powiek łzy).

KORSKI. Ustępuje to, które ma więcej duszy, więcej pychy, które jest subtelniejsze i delikatniejsze — któremu chodzi o zabezpieczenie swego ja duchowego choć w części małej i ocalenie się od inwazji wrogiej i fatalnej. Lecz jakie jest życie takiej istoty? Wieczna walka, to ciągłe unoszenie swej duszy z poza ścian znienawidzonego wnętrza. A to wyczerpie... wyczerpać musi! (spostrzegając Jadwigi łzy i bladość). Co pani? (z zadowoleniem) Czy to moja wymowa sprawiła na pani takie wrażenie? Bo mi się nieraz podczas moich obron zdarza.
JADWIGA. (ocierając oczy, z wysiłkiem). Nic...