Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

rozmawiam z tobą o twoich przyszłych obowiązkach. Do tej pory nie miałam czasu. Tyle kłopotów z tą wyprawą... potem z tem weselem... no, chodź, moje dziecko.
BABUNIA (odprowadza matkę na bok). Prawdy jej nie powiesz... będziesz kłamać, więc po co?...
MATKA. Moja mamo, taki już zwyczaj Tak chcą konwensanse.

(wychodzi z Tosią).

BABUNIA (za niemi). Idź, idź ty konwenansowa niewolnico...

SCENA DZIEWIĄTA.
BABKA, WISIA, SŁUŻĄCA.
(Wisia rezolutna dziewczynka, ubrana cała biało z lokami).
ஐ ஐ

SŁUŻĄCA. Przyprowadzili Wisię.
WISIA (całuje babkę w rękę). Dzień dobry pani!
BABUNIA (do sługi). Zostaw ją tu. A powiedz Janowi, ażeby nie wychodził otwierać. Dziś ty drzwi otworzysz i wogóle niech mi się tu żaden mężczyzna nie kręci po pokojach. Dziś panieński wieczór — pamiętaj o tem. A pospuszczałaś rolety? mieszkanie na parterze a ty zawsze o tem zapominasz — i świecę zapal!
WISIA (chodzi dokoła sukni). Dlaczego ta pani nie ma głowy?