Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/164

Ta strona została przepisana.

a zwłaszcza polecali mi Gunnara Drengesena z Ose.
Była to dla mnie piękna chwila, gdym się znów znalazł w lesie, ciemnym, szafirowym lesie iglastym, który dla człowieka z nagich stron zachodnich wydaje się jakby z bajki wyjętym, uroczym, wyśnionym.
Wtym weszło czerwone, ciepłe, wieczorne słońce i nowym czarem owiało baśń. To też niebawem, gdy stanąłem na górze, skąd otwierał się widok na dolinę, las zniknął wobec obrazu, jaki chyba tylko wymarzyć sobie mogłem; na zielonej, małej łące brunatny, miły szałasik, a przed jego progiem kozy, liżące sól i skubiące trawę, pełne życia, beczące wesoło, młode, bawiące się i skaczące, a najdalej, jakby na czatach, sam kozioł, wielki, sinawy, z dużemi rogami i piękną brodą. A we drzwiach szałasu stała wysmukła, swobodna, lekka, ubrana jak księżniczka z bajki słyszanej w dzieciństwie — młoda dziewka ze skopcem mleka.
Stałem zapatrzony i oczarowany: rzeczywistość że to wszystko, czy sen?