Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

Powstaje jak wróg Boga, lub bliźnich morderca!...
Może bez wiedzy?.... Panie! czemuż dzielność woli
W zarząd lepszym wrażeniom nie była oddana!!!...
Ach! żal takiego serca!... Ślepy!... zostać woli
W szponach dumy swéj własnéj mściwego szatana!...
On tak umrzeć nie może, jeszcze raz spróbuję,
Kto wié, może pokorą do celu i dojdę?!...

(Ksiądz wychodzi.)






SCENA DRUGA.
(Inne pokoje w zamku Manfreda.)
MANFRED, HERMAN.
HERMAN.

Słońce w ostatnią chmurę zachodu wstępuje,
Hrabio! kazałeś donieść.

MANFRED.

Dobrze! Zaraz pójdę
Je oglądać.

(Herman wychodzi.)
(Manfred otwiera okno.)

O! Gwiazdo jasna! — ubóstwiona
Przez owe pierworodne rozpierzchłe rodziny