Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.

Dla czego?

MANUEL.

Pójdźmy ztąd Ojcze, powiem na ustroni.

(wychodzą.)






SCENA CZWARTA.
(pokoje na wieży.)
MANFRED (sam).

Już się na widnokręgu gwiazdy porządkują,
Wpłynął księżyc na góry śniegiem uwieńczone;
Prześliczny obraz!... Jeszcze się oczy lubują
Blaskiem przyrody, kiedy jéj wdzięki strojone
Urokiem nocy cichéj, posępnością miłą!
Znam się ja lepiéj z nocą niż z obliczem ludzi,
W cieniu spokojnéj nocy gdy się roziskrzyło
Niebo gwiazd milionami!... Wnet się duch przebudzi
I czyta Bożą ręką pisane imiona,
Nadzmysłowego świata, ciemnéj ludziom mowy!...
W czasach błogiéj młodości każda świata strona
Zawsze mi zostawiła jakiś urok nowy!
Pamiętam noc podobną na piękniejszém niebie,
W obwodzie koloseum; w obszarze wszystkiego,