Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/116

Ta strona została przepisana.

w Colorno, książę urządzał tam wspaniały festyn, w ogrodach wspaniale iluminowanych wolno się było wszystkim przechadzać. Dubois, nieszczęsny Dubois opowiadał nam tyle o tym festynie, że daliśmy się skusić i pojechaliśmy w dniu poprzedzającym ową zabawę i zatrzymaliśmy się w gospodzie. Wieczorem udaliśmy się do ogrodu. Przypadek chciał, że księżna przechadzała się tam właśnie ze swoim orszakiem. Madame de France według zwyczaju wersalskiego ukłoniła się Henryce przechodząc. Spojrzenie moje padło na kawalera, który szedł u boku don Ludwika i przypatrywał się wielce mojej miłej. Gdyśmy zawrócili spotykamy go znowu, on zaś kłania się nam głęboko, zatrzymuje garbuska i poczyna coś z nim rozprawiać, idąc za nami. Chcieliśmy właśnie opuścić ogród, gdy ów kawaler przyspiesza kroku i przepraszając za swą śmiałość, pyta Henryki, czy ona go nie zna? — Nie przypominam sobie odpowiada — abym miała ten zaszczyt spotkać pana kiedykolwiek. — To wystarczy. Pani raczy mi wybaczyć. Dubois zaś objaśnia, że ów kawaler p. d‘Antoine jest zaufanym przyjacielem infanta i że mu się zdawało, iż zna Henrykę. Po wieczerzy zdawało mi się, że moja ukochana jest niespokojna. Zapytałem jej zaraz, czy to nie jest z powodu p. d‘Antoine, bo ja także byłem poruszony. — Musiało to na tobie zrobić wrażenie, jestem pewny. — Przypuśćmy, że tak jest. Opuśćmy Parmę, jedźmy do Genuy. — Dobrze mój drogi przyjacielu. Lecz nic jeszcze nie nagli. Następnego dnia powróciliśmy do Parmy, w parę dni potem zaś, oddaje mi służący jakiś list, mówiąc że goniec, który go przyniósł czeka w przedpokoju. Ten list zatrwożył mnie odrazu, a brzmiał jak następuje: „Chciałbym pomówić z panem o rzeczy, niesłychanie dla pana ważnej. Raczy mi pan oznaczyć miejsce gdzie moglibyśmy się zejść. Mam zaszczyt... i t. d. d‘Antoine“. Zaadresowany był do pana Farusi. — Muszę z nim pomówić, ale gdzie? — pytam Henryki. — Ani u ciebie, ani też u niego jeno w ogrodzie dworskim. Odpisałem natychmiast, że chcę się z nim spotkać w ogrodzie książęcym o pół do jedenastej. Jeżeli zaś ta godzina by mu nie odpowiadała, to proszę o wyznaczenie mi innej. Udawałem spokój, tak samo jak i Henryka, lecz złowieszcze przeczucia trwożyły nam duszę. W ogrodzie zjawiłem się punktualnie i zastałem tam już p. d‘Antoine. — Zmuszony byłem trudzić pana — rzekł grzecznie — gdyż nie wiedziałem w jaki sposób ten list dostałby się w ręce pana. Proszę nie brać mi za złe, że jest zapieczętowany. Jeżeli się mylę, to nie-