Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.4 327.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Typy szlachty polskiej.
Karol Sarjusz Gomoliński, podkomorzy łęczycki, którego życiorys pióra Jul. Bartoszewicza znajduje się w 28-tomowej Encykl. powsz. Orgelbrandów a portret w zbiorach jeżowskich.
Typy szlachty polskiej.
Jenerał Dezydery Chłapowski (1788 † 1879).

sunki ekonomiczne narodu przemieniały rycerzy na rolników, czego wyraz daje nam Gostomski, wojewoda rawski, który za Batorego, jedynego bohaterskiego króla w XVI w., zamiast wojewodzić pisze najlepszą książkę o „Gospodarstwie“. Powiada ówczesny Krasiński, że z Luzytanii, Francyi, Flandryi, Anglii, Szkocyi, Holandyi, Szwecyi, Norwegii, Irlandyi, Danii i Niemiec przybywali do Polski kupcy po zboże, drzewo na budowę okrętów, popioły, wosk, skóry, len, konopie i wełnę. Według Opalińskiego, 60,000 wołów, liczne stada nierogacizny, baranów i koni do różnych krajów wyprowadzano corocznie; po płody nasze od 200 do 300 okrętów zawijało jednocześnie do Gdańska. Do pracy około roli szlachta znajdowała silną podnietę, będąc wolną od ceł za wyprowadzane produkty gospodarcze. Więc oto — jak mówi Smoleński — wbrew teoretycznym poglądom, że jak grzeszne kupiectwo mieszczaństwu, tak rola gburom jedynie przystoi — klejnotna rzesza, zapominając, że jej fachem działalność publiczna i oręż, w przemysłową wpada gorączkę i gromadzi pieniądze. Gdy filozofja głosiła, że „między cnotą a groszem wielki swar jest i wielka niezgoda“, szlachcic przekuwał, wedle Kochanowskiego, granaty ojcowskie na pługi i rożny, w przyłbicach owies mierzył lub hodował w nich kwoczki. Gospodarstwa szlachty wielkopolskiej słynęły mnogością owiec. Były tam jedne dobra, w których hodowano owiec 30,000. Gdy wiele wiosek szło przez kilka pokoleń w podział między braci, lub drobny szlachcic, znalazłszy się wśród większej własności, był zmuszony „habendę“ swoją silniejszemu sprzedać, wielu takich rzucało się do handlu po miastach i zamieniwszy przyłbice na szalki i kwarty a miecze na łokcie, stworzyło groźną konkurencję mieszczaństwu. Wykrzykuje też poeta z boleścią (Jan Kochanowski w poemacie „Satyr albo dziki mąż“), że niemasz