Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/349

Ta strona została przepisana.
74.

Y głośnieyszemi nad swóy zwyczay słowy
Począł odkrywać przyszłe taiemnice;
Wszyscy weń patrzą, uważaiąc nowy
Głos y niezwykłe mowy pustelnice:
„Żyw — prawi — Rynald! Niewieściey to głowy
Y Bogu zmierzłey wymysł czarownice;
Żywię y niebo iego młode lata
Chowa dla sławy dostalszey u świata.

75.

Dziecinne to są dopiero roboty,
Którym się teraz Azya dziwnie:
Widzę go, a on rwie się przez namioty
Y niezbożnego cesarza woiuie —
Y pod swe skrzydła orzeł iego złoty
Rzym z Apostolską stolicą przyimuie,
Na którą srogi zwierz wyostrzył głodne
Zęby... A syny ma mieć sobie godne.

76.

Syny po syniech y po wnukach wnuki,
Ci bronić będą od cesarzów chciwych
Pasterzów świętych — z przodków swych nauki,
Ratuiąc zawżdy krzywdą obciążliwych.
Pomoc niewinnem — te ich będą sztuki,
A hardych niszczyć y niesprawiedliwych!
Takie maią być ze krwie zacney dzieci,
Tak w słońce orzeł esteński wyleci.