Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/339

Ta strona została przepisana.

— Nadzwyczajny...
— Trzeba go strzec — ma dobrą głowę! — mówił doktor wychodząc. — Właśnie z takich dzieci powinna wyrosnąć prawdziwa proletariacka inteligencja, która nas zastąpi, gdy przyjdzie nam odejść tam, gdzie prawdopodobnie nie ma już przeciwieństw klasowych...
— Zrobiłeś się gadatliwy, Iwanie...
— Wesoło mi jest, to dlatego. A więc — oczekujesz więzienia? Życzę ci, żebyś tam wypoczął.
— Dziękuję. Nie zmęczyłem się.
Matka słuchała tej rozmowy. Ich troska o młodego robotnika sprawiała jej przyjemność.
Odprowadziwszy doktora, Mikołaj i matka pili herbatę i jedli oczekując nocnych gości i rozmawiając cicho. Mikołaj opowiadał jej długo o swych towarzyszach przebywających na wygnaniu i o tych, którzy uciekli stamtąd i pracują dalej pod przybranym nazwiskiem. Nagie ściany pokoju odbijały cichy dźwięk jego głosu, jak gdyby dziwiąc się i nie dowierzając tym historiom o cichych bohaterach, poświęcających bezinteresownie swe siły wielkiej sprawie odnowienia świata. Ciepły zmierzch łagodnie otaczał kobietę. Serce jej rozgrzewało uczucie miłości do nieznanych ludzi. W jej wyobraźni stapiali się wszyscy w jednego olbrzymiego człowieka, pełnego niewyczerpanej siły i męstwa. Olbrzym ten powoli, ale niestrudzenie kroczy po ziemi, oczyszcza ją miłującymi swą pracę rękami z odwiecznej pleśni kłamstwa ukazując oczom ludzkim prostą i jasną prawdę życia. I wielka prawda zmartwychwstaje. przywołuje do siebie wszystkich bez różnicy ludzi, wszystkim obiecuje to samo — oswobodzenie od chciwości, zła i kłamstwa, trzech potworów, które ujarzmiły cały świat i pognębiły go swą cyniczną przemocą... Obraz ten wywoływał w jej duszy uczucie podobne do tego, z jakim dawniej