Strona:PL Gustaw Daniłowski - Wrażenia więzienne.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

w puch!... Zapaliły mu się oczy i zacisnęła ręka jakby miał głownię pałasza lub lańcę...
Plunąłem — ciągnął — parę razy z „bronka“ (brauningu) i hyc na drugą stronę... Wyrwałem się na pole... A tu Zygmunt woła: — „stój do cholery, nie uciekniemy...“ Stanęliśmy, podpięliśmy i dalej walić. — Ci nazad, my wiejem w bok ścieżyną... między chałupy...
A tu już był ten drań (tak nazywali trzeciego towarzysza wyprawy, który zdradził) — przyczepił się i mówi, że na nic bić się, że trzeba chytrością... kazał nam rzucić pod mostek wszystko i leźć na strych, sam siadł na przyźbie, bachory na kolana i cacka.
Przyszli i pytają: nie widział?
— Nie! — gada.
— A ty kto...
— Ja, wuj tych dzieci..
Chcieli już odejść, a jucha starszy strażnik mówi: — wsio równo, nużno ciebie obyskać...