miotając zdaleka obelżywe przezwiska rozdrażniony strażnik.
Rozlegał się trzask zamka, a potem nieludzki ryk, dziki wrzask szaleństwa, który uśmierzał się szybko, przechodząc w żałosne skamłanie, zanoszący się płacz, a w rezultacie w ciszę...
Słychać było, jak pogromca wychodzi z hałasem i zamyka drzwi sekretnej już niemej, uspokojonej kompletnie.
A czasem wieczorem z dobrej woli, nie wołany, dążył ku tym celom któryś z dozorców, zbliżał się bez gniewu, prawie się skradał, otwierał drzwi ostrożnie i bawił dość długo. Co się tam działo nie było widać, ani też słychać, może skrzywdzone przepraszał.
!["C"](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/be/PL_Gustaw_Dani%C5%82owski_-_Wra%C5%BCenia_wi%C4%99zienne_-_inicja%C5%82_C.jpg/110px-PL_Gustaw_Dani%C5%82owski_-_Wra%C5%BCenia_wi%C4%99zienne_-_inicja%C5%82_C.jpg)
Ciasne, zakratowane okno nasze zasłania kosz, który kradnie resztkę światła. O drugiej w celi zmierzch, o trzeciej zmrok, a lampę dają o szóstej. Długo się