Leczenie się w szpitalu jest właściwie farsą; doktór ma do rozporządzenia nader szczupłą ilość najtańszych środków aptecznych, a co najważniejsze nie jest w stanie ani na jotę zmienić warunków więziennych, które bardzo często są główną przyczyną choroby; gabinet przyjęć, salę operacyjną i opatrunkową stanowi mały pokoik apteczny, rolę głównego asystenta spełnia porządkowy szpitala, złodziej recydywista, bardzo zresztą sympatyczny, pan Władek, — maszynki więźniów służą do desynfekcyi narzędzi — jednem słowem urządzenie pierwotne.
Brak naczyń do jedzenia, łyżek, szklanek, zakaz posiadania widelcy i noży — znakomicie współdziała wzajemnemu zarażaniu się.
Na obie sale t. j. 12-stu chorych mieliśmy cztery łyżki, dwa widelce i przemycony nóż, który stanowił własność pokoiku, gdzie zamieszkałem. Nóż ten ciągle się ulatniał tak, że dopiero grzmiący głos poczciwego słonia:
Strona:PL Gustaw Daniłowski - Wrażenia więzienne.pdf/83
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/1a/PL_Gustaw_Dani%C5%82owski_-_Wra%C5%BCenia_wi%C4%99zienne.pdf/page83-1024px-PL_Gustaw_Dani%C5%82owski_-_Wra%C5%BCenia_wi%C4%99zienne.pdf.jpg)