Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

Potem opowiadał, że mieszka w Bydgoszczy i jak tam ładnie. O wiele ładniej, niż w Kongresówce — zapewniał. — Lepiej się panience spodoba — uśmiechnął się do Wandzi.
Przy następnej stacji objaśnił, że ten Aleksandrów to Kujawski, bo są i inne.
Mama spytała niespokojnie: — To już pewnie zaraz Toruń?
Dzieci porwały się żywo, Jasio zaczął wołać, żeby mu czapkę włożyć, Wandzia szukała swojej walizeczki ręcznej, ale gruby pan uspokoił wszystkich:
— Jeszcze dosyć czasu, tam pociąg długo stoi. Zdążą, zdążą — i nagle spojrzawszy przez okno, zawołał:
— Tutaj właśnie jest granica, dawna granica między Pomorzem, a Kongresówką, ta mała rzeczka.
Mama, Wandzia i naturalnie Jasio przysunęli się do szyby. Wszyscy ujrzeli brunatną rzeczkę, która płynęła wąską wstążką i łączyła dwa bliskie, zaroślami pokryte brzegi. Aż dziwne było, że one dzieliły niegdyś kraj.
Za rzeczką rozpoczynał się las młodych, srebrzystych brzóz.
— To już Pomorze — powiedział gruby pan.
— Pomozie — zaszczebiotał Jaś i pacnął rączką w szybę, a Wandzi wydało się nagle, że już te brzozy i małe, barwne domki i szerokie bite drogi, które przelatywały za szybami, że to wszytko jest zupełnie inne, niż przedtem.