Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Bardziej jeszcze niż kiedykolwiek trzeba się było przypatrzeć nowej, która się zjawiała w czasie roku szkolnego i kto wie z jak daleka…
Stały w tej klasie wielkie ławki, takie, jakich Wandzia nigdy jeszcze nie widziała. Na każdej siedziały cztery dziewczynki.
Stanęła bezradnie pod piecem. Dwie dziewczynki zdaleka chichotały, patrząc w jej stronę.
— Poradzę sobie — pomyślała nagle i spytała najbiższej:
— Czy jest jakieś wolne miejsce?
— Wedle okna — odpowiedziała jasnowłosa dziewczynka z mocno splecionemi warkoczami. Nosiła fartuszek biały, haftowany w niebieskie kwiatki. Sporo dziewczynek miało takie.
— Usiądź tu — powiedziała — ja też w tej ławce siedzę, nie, to będziemy razem. — Wandzia rozumiała ją doskonale, a jednak był to wciąż ten nowy nieco język, niby polski, a trochę inny.
— Skąd wyście przyjechali? — spytała ciekawa sąsiadka.
— Z Łodzi.
— Ach mój jeny, to daleko — zainteresowała się dziewczynka i zaraz jeszcze kilka otoczyło ławkę.
Chciały wszystko wiedzieć naraz, gdzie jest Łódź i czy duża i czem Wandzia przyjechała i z jakich książek uczyła się przedtem.
Zato też prędko i jedna przez drugą opowiedziały o swoich sprawach. Że najbliższa lekcja to